Zróbmy to sami! Czyli jak sytuacja zmusiła nas do samodzielnej budowy.
Nasz dom został wybudowany na kredyt. W cenie średniego mieszkania. Miało być pięknie, szybko i fachowo. Wykonawcę sprawdzaliśmy, oglądaliśmy realizacje, podpisaliśmy umowę. Bardzo konkretną umowę - na szczęście.
Trafiliśmy jednak na oszusta. Na szczęście nie straciliśmy na nim pieniędzy, straciliśmy jednak możliwości.
Trzeba też wspomnieć, że ciąża zaczęła się równo z budową, a wprowadzić chcieliśmy się przed porodem, więc nie mogliśmy pozwolić sobie na kilkuletnie ciągnięcie budowy...
Kredyt przyklepany
Ponieważ kredyt był już wzięty, na odpowiednią kwotę postanowiliśmy znaleźć jak najszybciej inną firmę. Znaleźliśmy, fantastycznym zbiegiem okoliczności, ponieważ firma miała przestój wynikający z opóźnienia kredytu u innej rodziny.
Ale... No właśnie, zawsze jest jakieś ale, i jakby mogło być inaczej? Chodziło o pieniądze. W związku z dość dużym domem, szczególnie garażem, musieliśmy z czegoś zrezygnować.
Zrezygnowaliśmy z wykonawstwa rzeczy, które były w naszym zasięgu
Czyli? Firma postawiła nam dom skończony z zewnątrz. Złożony, otynkowany i przykryty dachem.
W środku zaczęła się nasza, a w szczególności Menża praca. Wełnowanie, regipsowanie, układanie wentylacji. Korzystaliśmy z fachowców do instalacji elektrycznych, wodnych i kanalizacyjnych.
Dom gotowy z zewnątrz |
Pomoc rodziny
Prawie każdy był u nas, choć na jeden dzień pomóc. Szczególnie w rzeczach, które wymagały dodatkowej osoby "do chwycenia". Szczególe zasługi dla mojego brata, który poświęcił kilkanaście weekendów na pracę na naszej budowie. Czasem przyjeżdżał nawet z kolegą, żeby pracę szybciej popchnąć do przodu :)
Nasza ekipa mistrzów ;) |
Domowi specjaliści od wykończenia
Ostatecznie kończyliśmy wszystko na gwałt, niedługo przed rozwiązaniem (bo to był nasz dead line ;)). Menżu malował sufity, ja ściany. Nauczyłam się kłaść panele, Menżu zawalczył z płytkami. Zaoszczędziliśmy na tym kilkadziesiąt tysięcy. Choć niedoróbki czasem widać gołym okiem, to efekt końcowy jest tak fantastyczny, że nic nam nie przeszkadza ;)
![]() |
Wyrównywanie posadzki styropianem |
Pierwsze płytki położone |
Amatorskie płytkowanie łazienki |
Moje stanowisko dowodzenia :) |
Bo czy komuś przeszkadzać będzie krzywa fuga, kiedy ma swój dom, zbudowany "tymi rencami"?

Gratuluję Wam :) Coś niesamowitego, może też kiedyś się zdecyduję, bo marzę o domu :)
OdpowiedzUsuńWow, jestem pełna podziwu. :) Nie tylko dla własnoręcznie wykonanej pracy, ale i dla zdolności szybkiej zmiany planów i organizacji prac, to bardzo przydatna życiowo cecha. :) U mnie, wbrew temu co by się mogło wydawać, trochę kuleje.
OdpowiedzUsuńCudowna historia, dom budowany przez rodzinę ma zupełnie inny klimat :)
OdpowiedzUsuńPotrzebny był mi dziś ten post. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMy też się remontujemy "tymi rencami" :)
Jak się nie ma czasu, to trzeba mieć kasę. Menżu pracował 8 godzin, po czym zapierdzielała na budowę... Czasem chciało się płakać ze zmęczenia
OdpowiedzUsuńNo to marzenia trzeba realizować!
OdpowiedzUsuńOj, zmiana była wyjątkowo szybka. Rezygnacja z wykonawcy, wypowiedzenie umowy, zmiana umowy kredytowej... Szaleństwo. Przy okazji obrona mgr w tym samym czasie i początek ciąży. Kumulacja :)
OdpowiedzUsuńTak tak, i nadal się buduje :D Mam nadzieję, że będziesz miała okazję obejrzeć :D
OdpowiedzUsuńSuper domek :)
OdpowiedzUsuńW sumie fanie, że mieliście tyle swojego wkładu. Dumni możecie być z siebie! :)
Gratulacje, jesteście ludźmi czynu, za to Was bardzo cenię :) My jesteśmy raczej z tych leniwych, więc postanowiliśmy, że będziemy mieć dom, jak już będzie nas stać na zakup gotowego, niewymagającego naszej pracy i na zatrudnienia pani, która przyjdzie i raz na jakiś czas mi go ogarnie :) Inaczej się na to nie piszę :P
OdpowiedzUsuńpełen szacun!!! ZUCHY!!! Zosia widzę też pomagała malować ;-)
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ważne, że macie swój dom w który włożyliście mnóstwo siły, energii i serca. Jest piękny. :)
OdpowiedzUsuńW rodzinie siła Gratuluję samozaparcia
OdpowiedzUsuńNo tak, okraszone potem i łzami ;)
OdpowiedzUsuńOj tak... Też bym chciała mieć panią do sprzątania ;) a tak? Mam bałagan ;P Ale mogliśmy na wynajmowanym się bujać, albo ruszyć z koksem, to wybór był prosty :D
OdpowiedzUsuńKochana! Do instalacji mieliśmy fachowców, więc spokojnie :) Raczej hydrauliki nikt sam nie rozprowadzi tak szybko ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście i malować, i układać panele... :)
OdpowiedzUsuńNajpiękniejszy, choć jeszcze tyyyle w nim do zrobienia. Wbrew pozorom, z Zośką w brzuchu było łatwiej niż teraz, bo teraz jeszcze nie mogę za wiele zrobić...
OdpowiedzUsuńDzięki :) Szczególnie w naszej rodzince :D
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu! Gratuluję samozaparcia, pracowitego męża, zgranej rodziny i wspaniałej córki:) Też marzymy o swoim miejscu na ziemi...ale to droga bardzo stroma i często wyboista. Ale zaciekawiła mnie ta technologia. Wracam do lektury..;)
OdpowiedzUsuńDzięki! O tu o technologii możesz troszkę poczytać :)
OdpowiedzUsuńDzięki... Pracy było i jeszcze dużo jest :D
OdpowiedzUsuńfajnie tak wspólnie budować i mieć przyjaciół i bliskich, którzy pomogą;)) a ile frajdy przy tym i potem radości, że samemu się robiło:))
OdpowiedzUsuńRadości, ale energii wyssanej też... A teraz góra w toku, więc prace trwają :D
OdpowiedzUsuńWow. Wielki szacun dla Was. Możecie być z siebie dumni. Domyślam się, że nie było łatwo, ale jaka satysfakcja.
OdpowiedzUsuńno jest jest :) I jeszcze trochę pracy przed nami :D
OdpowiedzUsuńU nas w tej chwili taki sam dead line ;-) Tylko zamiast domu mieszkanie więc i pracy dużo mniej (chociaż mi się wydaje, że ogrom) więc baaaardzo Was podziwiam ;-)
OdpowiedzUsuńJak się w coś włoży trochę pracy (czasem DUUUŻO pracy) to bardziej się to docenia.Wzrasta poczucie własnej wartości-no bo jak to?My nie damy rady?Fajna ta Wasza rodzinka;)
OdpowiedzUsuńNam tez się marzy ale wszystko pod górkę ostatnio.
OdpowiedzUsuńSuper że macie swój własny kąt
No i oby teraz wszyscy nie rzucili się do samodzielnej roboty bo to nasze źródło utrzymania ;-)
No to życzę powodzenia i w razie potrzeby służę radą :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara, ja niestety nie mam na to czasu choć bardzo bym chciała. Nie pozwala mi praca, dziecko, itd...
OdpowiedzUsuńMy również większość rzeczy robimy sami z tym że nam schodzi dłużej bo nie braliśmy kredytu, ale chyba się nie obejdzie jeśli chcemy się wprowadzić przed zimą. trzy-m.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOj, u nas bez kredytu by się nie udało :/ (adres można wpisać do profilu disqus, nie w komentarzu :D)
OdpowiedzUsuńDeja vu. My też wiele rzeczy robiliśmy własnym sumptem i na gwałt, wiem o czym piszesz :-)
OdpowiedzUsuń