Dlaczego mniej bywam?
![]() |
Dzielna ogrodniczka |
Od pewnego czasu mam niedoczas. Kompletny. Nie wyrabiam się w domu, przez co ciężko wygospodarować mi czas na internety... Korzystałam z pięknej pogody, chciałam jak najwięcej zrobić wokół domu, żeby całe lato przebimbać na podwórku :-)
Komu czytać się nie chce - niech przeleci przez zdjęcia. W słońcu Zośka równie urocza :D
Wprowadź się do siebie, już nigdy nie będziesz miał wolnego
To prawda stara jak świat. Nie wprowadziliśmy się do skończonego domu, góra jeszcze w powijakach... Poza tym prace zewnętrzne pochłaniają dużo czasu...
W marcu zaczęłam przygodę z ogródkiem
Ciężko jest na wsi. Każdy swój ogródek ma. W sklepie rzadko kiedy można dostać warzywa. Poza tym chciałoby się mieć swoje, pachnące słońcem a nie nawozami i popędzaczami...
Więc zaczęłam. Przekopałam, częściowo odchwaszczyłam... Lekko nie było. Ziemia ciężka, wilgotna, pełna mniszka i perzu. Nie wszystko wyjęłam, przez co muszę jeszcze z nimi walczyć - właściwie codziennie...
Potem siew. To łatwizna. Część posiałam w marcu, część w kwietniu. Ale, będę miała SWOJĄ sałatę, pietruszkę, marchewkę, rukolę, rzodkiewkę, szpinak i dużo innych :-) są już pierwsze roślinki, pierwsza rzodkiewka już zjedzona :-)
![]() |
Ona nie jest z tych, co to siedzą na kocyku :) |
Flance
Postanowiłam zrobić sama. Pomidory uprawiane od nasionek. 4-5 odmian. Bo przecież nie wiem, które wyjdą ;-) oczywiście posiałam za dużo i sadzonki będę rozdawać. Rodzince, sąsiadom... Ktoś jeszcze chce? Bo Menżu już wyzywa, że za dużo pola mu zabieram :-P...
Owoce
W tym roku delikatnie. Kupiliśmy drzewka czereśni i jabłoń. Poza tym truskawki i poziomki po namowach Bernadetty na FB :-) już nie mogę doczekać się pierwszych owoców :-)
![]() |
Zosia już wypatruje poziomek :) |
I inne prace
Trzeba było kupić krzesła, stół na razie prowizoryczny z palet trzeba jeszcze zrobić lub kupić, przygotować...
Czas na podwórku ucieka 3 razy szybciej, a to się jakąś lawendę wsadzi do doniczek, a to niezapominajki pod okna... Stale jest co robić. Zośka śmiga po czterech międzi grządkami i w grządkach, woziłam ją taczką razem z kamieniami, ot takie nasze małe radości i wspólna praca.
Menżu też pracuje
Cały dzień w robocie, potem praca z odwodnieniem, koszenie... Teraz chyba powoli będzie się przenosił na górę, żebyśmy mogli kończyć tam przed jesienią z wykończeniówką. On to ma jeszcze więcej nie głowie...
Jak myślicie? Dużo mamy prania? |
Ale warto?
Kurcze, pewnie że warto. Pomimo tego, że czasem nie mamy czasu na obiad, trawa jeszcze nie wszędzie, a większość to mlecz, to dalej wspólnie powolutku budujemy nasze szczęśliwe miejsce. Wszystko będzie. Zieleńsza trawa, plac zabaw, obwieszone soczystymi owocami drzewka... Do wszystkiego dojdziemy małymi kroczkami. Inaczej być nie może... Ale bez pracy nie ma kołaczy. Więc pracujemy, jak mróweczki :-) a Zośka cierpi... Na brak towarzystwa, ale jakoś daje sobie radę :)
I naszej księżniczki kilka słodkich foci :)
![]() |
Nie wyciągasz mnie? To ściągam skarpety |
![]() |
Wyrzucam skarpety |
![]() |
i siedzę bez skarpet :D |
ojjj jak ja bym chciała mieć swój warzywno-owocowy ogródek! Tak ogromnie mi się marzy, ale ogródek za mały mamy na wszystko...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńU nas królują maliny :)
OdpowiedzUsuńOprócz tego posiałam marchew, pietruszkę (korzeń) i rzodkiewkę.
Na pierwszy raz wystarczy. Za rok pewnie rozrośnie się moja plantacja :)
Zośka dzielnie z Wami na świeżym powietrzu :)
Wydaję mi się, czy ma jeszcze ciemniejszą karnację niż jak się widziałyśmy? :)
Potwierdzam, na wsi nie można się nudzić - widzę to po mojej mamie, którą podziwiam bardzo. Zawsze prowadziła spory ogród i spędzała w nim baaaardzo dużo czasu. W sumie tak jest do tej pory, a efekty piękne :)
OdpowiedzUsuńOj świetnie rozumiem! Mi też ciągle brakuje czasu.
OdpowiedzUsuńZosia śliczni wyszła na zdjęciach :)
Pozdrawaim Was!
www.patrycjaguzek.blogspot.com
My sie niedługo tez przeprowadzany i bedziemy miec ogródek;-) i Sara bedzie mogła wreszcie latać po dworze całe dnie:-D juz ma swoje huśtawki na ogrodzie a bedzie więcej atrakcji;-) na ogrodzie jest agrest porzeczki jeżyny jabłoń czereśnia:-D juz nie możemy sie doczekać ale remont jeszcze trwa:-) ale za 2 miesiące Sare czeka raj na ziemi:-D bo w bloku to niestety ciężko z dzieckiem być caly czas na dworze:-( a swoje warzywa w przyszłym roku tez musimy miec:-D a Zosia jaka szczęśliwa:-D widać że świeże powietrze jej służy;-)
OdpowiedzUsuńteż tak chcę :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę..zawsze marzyłam o takim życiu.... na wsi, własne warzywka...owoce...może kiedyś się dorobię.....ale boję się że potem nie starczy już sił i werwy na to wszystko..
OdpowiedzUsuńAle Ci się pięknie Zosieńka opaliła. :D My też czekamy na poziomki i truskawki - dziadek nasadził. ;D
OdpowiedzUsuńMy dużo nie mamy terenu, ale szczerze? Wolę warzywko niż kwiatka ;)
OdpowiedzUsuńMaliny jesienią przywieziemy od dziadów, a borówka? Musze sprawdzić jak to rośnie i kiedy się sadzi, bo też uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWiesz, możesz jeszcze na targu flance dokupić gotowe i zasadzić pomidory, seler, dynię itp ;)
OdpowiedzUsuńZośka ciągle się doopala :D
Z pomidorami odpuszczam, bo teściowa zasadzi, czy nawet już zasadziła.
OdpowiedzUsuńNa dynię nie mam miejsca, ale u rodziców mój brat będzie sadził ze swoją córką (zabawiają się w ogrodników :)). Mamę poprosiłam też o cukinię :)
No proszę :) My mamy rodzinę trochę dalej ;) a tą bliżej bezogrodową ;)
OdpowiedzUsuńZawsze można coś przehakać ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :) U nas czas jest gumowy
OdpowiedzUsuńOj, to zazdroszczę :) My mamy remont na stałe ;)
OdpowiedzUsuńNie mieć czasu?
OdpowiedzUsuńJa teraz chciałabym być samowystarczalna :P ale tak się nie da ;)
OdpowiedzUsuńno proszę :) Łukaszek to ma tego Dziadka ;) a Zośka to dziecko wioski :P Musi się hartować i na mrozie i na słońcu :D
OdpowiedzUsuńU nas na ogródku nic nie przetrwa ani warzywko ani kwiatek niestety, większą część zajmują przyrządy rekreacyjno-wypoczynkowe, z kwiatków mamy tylko konwalie bo one to jak chwasty rosną i są odporne na deptanie przez psy ;) marzy mi się odgrodzić choć małą część na ogródek warzywny, ale nie ma gdzie.. pozostaje się zadowolić krzakiem malin i miniaturową jabłonką ;)
OdpowiedzUsuńNo zawsze to COŚ. Jakby co, to pomidorki perła ogrodu koktajlowe można uprawiać w donicy :D
OdpowiedzUsuńTylko na dobre jej to wyjdzie. :) Ja niestety - nie mogę mieć swojego ogródka, bo się do takich rzeczy zwyczajnie nie nadaję. Mój mąż nie nadaje się jeszcze bardziej - ja strasznie nie znoszę grzebania w ziemi, a on nie rozróżnia roślin i potrafił porzeczki i agrest wykopać w ramach pomocy w przekopywaniu cudzej działki. ;D
OdpowiedzUsuńJa też wszystkiego się uczę :P Ale powolutku powolutku dochodzimy do efektów :D
OdpowiedzUsuńaa no tak jeszcze pomidorki w donicy są co roku oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie :) Tzn miałam- rok temu, gdy syn nie był mobilny. Teraz gdy już chodzi, skacze i wspina się, muszę mieć oczy dookoła głowy i robić nie ma kiedy :/
OdpowiedzUsuńTo mamy podobnie... mnie też ostatnio mniej...
OdpowiedzUsuńZośka mobilna już jest... Na razie jeszcze na czterech, ale już dojdzie, gdzie chce :P Musimy więc ogrodzić lepiej psa sąsiadów, bo Zośka do niego lgnie, a oni sami się o to obawiają, więc nie będę ryzykować
OdpowiedzUsuńi też ogródkowo? Ja się staram nadrabiać... Sama mam jeszcze kiedy napisać, ale poczytać trochę trudniej, bo jeszcze szereg planów do zrealizowania.
OdpowiedzUsuńOgródkowo... pewnie mniej wsadziłam niż ty (mam już kilkuletnie doświadczenie hahaha i wiem, co ma sens, a co tylko miejsce zajmuje i podlewać trzeba...), ale że w tym roku skupiłam się nie tylko na wydajności i praktyczności, a też na estetyce, to trochę do zrobienia było... podobnie jak ty, do zrobienia mam jeszcze dużo i czasami nie wiem, w co ręce włożyć...
OdpowiedzUsuńWcale nie mam tak dużo. Bardzo podstawowe warzywa w niewielkich ilościach, ale trzeba było przekopać. Poza tym pole zamleczone z perzowinami, to co dzień trzeba hakać... i tak w kółko... Do tego dochodzą nowe rzeczy jak doprowadzanie terenu do stanu przyjaznego ludziom :)
OdpowiedzUsuńHaha, Zośka jest obłędna. Lila skarpet nie znosi. Od noworodka właściwie, tylko wtedy nie miała patentu na ich ściąganie :)
OdpowiedzUsuńa nasza od urodzenia bez skarpet, bo to czerwcowa dziewuszka, a potem od razu zaczęła ściągać :P
OdpowiedzUsuń